Media społecznościowe, poczta elektroniczna i komunikatory internetowe stanowią niezwykle istotną część naszego funkcjonowania. Praktycznie bez przerwy komunikujemy się za ich pomocą, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Niekiedy jesteśmy wręcz przekonani, że nasze wiadomości są prawidłowo zabezpieczone i nikt nie ma do nich dostępu. Czy aby na pewno? Jak to możliwe, że rząd chce kontrolować pocztę i komunikatory? O co chodzi z nową ustawą Prawo komunikacji elektronicznej? Postaramy się to wszystko wyjaśnić!
Inwigilacja rządowa to jeden z najgorętszych tematów ostatnich lat. Głośno było o użyciu przez organy władzy oprogramowania Pegasus i zakupie nowoczesnego programu Cellebrite, który – jak się okazało – dostępny jest powszechnie w sieci. Teraz niektórzy wskazują na fakt, że rząd chce kontrolować naszą pocztę i komunikatory przez wprowadzenie ustawy Prawo komunikacji elektronicznej. O co chodzi?
Ustawa Prawo komunikacji elektronicznej – czy rząd będzie mógł sprawdzać nasze wiadomości?
Chodzi o słynne „Lex pilot”. Najgłośniej o ustawie było wobec faktu zmuszenia operatorów do ułożenia listy kanałów tak, aby te należące do TVP znalazły się na początku. Nie to jednak jest najbardziej niebezpieczne i kontrowersyjne. Ogromne wątpliwości wzbudza fakt zobowiązania dostawców skrzynek pocztowych czy pozostałych usług internetowych do przekazania tzw. danych retencyjnych użytkowników.
Według założenia ustawy kontrolę będzie mogła przeprowadzić między innymi policja, służby wywiadowcze i specjalne, Żandarmeria Wojskowa, Straż Graniczna oraz Służba Celno-Skarbowa. W teorii kontrola takich danych jak wiadomości komunikatorów internetowych, wiadomości e-mail czy lokalizacji logowania ma być uruchamiana po zgodzie prokuratury i sądu. W teorii…
Czy rząd może sprawdzać o czym rozmawiamy przez komunikatory i pocztę?
Niebezpieczny jest między innymi artykuł 43 ustawy, który mówi, że przedsiębiorca komunikacji elektronicznej (…) jest obowiązany do zapewnienia warunków technicznych i organizacyjnych dostępu i utrwalania komunikatów elektronicznych przesyłanych w ramach świadczonej publicznie dostępnej usługi telekomunikacyjnej. Jak wskazują eksperci, dane te mogą być treścią maili lub wiadomości w komunikatorach.
Niejasna treść ustawy wzbudza wątpliwości specjalistów i wskazuje na fakt, że rządzący chcą przekazać służbom ogromny oręż inwigilacyjny. W praktyce bowiem sędziowie nie są w stanie dokładnie przeanalizować wszystkich wniosków o taką kontrolę, a co za tym idzie – na pewno prawo będzie naginane. Rządzący wskazują, że przepisy mają dostosować nasze prawo do wytycznych unijnych. Niestety, tak szerokie określenie definicji danych internetowych i brak realnej kontroli organów nadzoru (szczególnie sądu) będzie mocno wpływać na zastosowanie przepisów.
W jaki sposób Twoje media społecznościowe, poczta czy komunikatory mogą być kontrolowane przez rząd? Co warto o tym wiedzieć?
Pamiętaj, że jeżeli ustawa wejdzie w życie, to do udostępnienia wyżej wymienionych danych zobowiązany będzie dostawca usług internetowych. Właściciel firmy hostingowej oferujący skrzynki e-mailowe oraz podmiot zarządzający komunikatorem internetowym znajdzie się w trudnej do wyjścia sytuacji.
Uwaga na zakupy w sieci! To raj dla cybeprzestępców!
Wiadomo już, że wiele organizacji i międzynarodowych korporacji zarządzających najpopularniejszymi skrzynkami czy komunikatorami internetowymi sceptycznie odpowiedziało na zmiany prawne w Polsce. Być może będzie czekać nas długa, sądowa batalia w tym zakresie. Pewności co do tego czy nikt nie czyta naszej korespondencji mieć jednak nie będziemy.
Jaki może być cel kontrolowania naszych mediów społecznościowych?
Celem założenia regulacji z ustawy Prawo komunikacji elektronicznej ma być szybszy dostęp do danych, które mogą wpłynąć na bezpieczeństwo publiczne lub walkę z przestępczością zorganizowaną. W teorii policja otrzyma uprawnienia do kontroli komunikatorów internetowych i skrzynek pocztowych, aby zweryfikować podejrzenia o popełnieniu przestępstwa lub jego możliwości. Praktyka pokazuje, że bywa z tym różnie.
Biorąc pod uwagę zakres wykorzystywania oprogramowania Pegasus (do podsłuchiwania osób związanych z opozycją), nowa ustawa może wpłynąć na inwigilację organizacji pozarządowych, osób zaangażowanych w działalność opozycyjną i partiami politycznymi innymi niż rządząca. Po co?
Między innymi do inwigilacji przeciwników politycznych, kontrolując ich plany i poczynania. Policjanci mogą próbować również zatrzymywać manifestacje, kontrmanifestacje, robić łapanki na członków różnych organizacji podczas istotnych marszów czy zatrzymywać (dla własnej wygody) osoby, których działalność pomaga zbierać duży, niezadowolony z różnych, bieżących sytuacji tłum. Możliwości jest tutaj nieskończenie wiele, a biorąc pod uwagę, że właśnie komunikatory i poczta elektroniczna są podstawowym źródłem komunikacji – zagrożenie jest niezwykle wysokie.
Na koniec wskażemy także problem z przechowywaniem danych i ich zabezpieczaniem. Biorąc pod uwagę kłopoty polskiej policji i chaos, który na ten moment tam panuje, nie mamy żadnych gwarancji, że nasza prywatna korespondencja nie wyjdzie na światło dzienne. Czy jednak w ogóle do tego dojdzie? Zobaczymy. Na ten moment ustawa została w Sejmie zablokowana.